Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko…

We wprowadzeniu do niniejszego cyklu poświęconego etapom modlitwy powiedzieliśmy, że jedną z kluczowych kwestii w pogłębieniu życia modlitewnego, jest uświadomienie sobie, że nasz Bóg jest Osobą, jesteśmy z Nim w relacji i powinna to być relacja przyjaźni i miłości. Nie wyzysku – wzywania Go tylko wtedy, kiedy potrzebuję, by uratował mnie z opresji, gdy mam problem, czy sprawę do załatwienia, a relacja wierności – bycia z Nim codziennie zarówno w smutkach, jak i w radościach. Nasze życie modlitewne to zatem forma relacji z Bogiem i jako taka, rozwija się i przebiega podobnie, jak nasze zwykłe, ludzkie relacje. Jej etapy w zasadniczy sposób odpowiadają temu, jak postępują i zmieniają się w czasie nasze związki z innymi ludźmi i właśnie poprzez taką analogię postaramy się owo życie modlitewne przeanalizować.

Pierwszym etapem życia modlitewnego, jak ujął to Mark Thibodeaux SJ w swojej książce Tajemnica modlitwy, jest mówienie w obecności Boga. Etap ten najlepiej oddaje przykład małych dzieci. Moja młodsza córka, która ma obecnie 1.5 roku, zaczyna właśnie mówić. Gdy ktoś znajomy wchodzi do pokoju wówczas ona, z niekrytą radością w oczach i szczerym, choć nieco jeszcze bezzębnym uśmiechem, potrafi powiedzieć swoje „ceść!” Wie, że może powiedzieć swoje „ceść”, albo podejść i kogoś przytulić. Podobnie jest z pożegnaniem – wie, że może pomachać, albo posłać buziaka. Innych metod przywitania i pożegnania nie zna, te są jedynymi, jakich została nauczona, a sama nie posiada jeszcze zdolności, by wytworzyć własne. Podobnie wygląda właśnie pierwszy etap życia modlitewnego.

Twój codzienny monolog przed Bogiem

Wkraczamy w niego przeważnie w pierwszych latach życia, kiedy to najczęściej rodzice, czasami inne osoby, uczą nas pierwszych modlitw – Znaku krzyża, Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Aniele Boży, Chwała Ojcu itp. Najczęściej jesteśmy uczeni, tego że wieczorem (i rano) klęka się do modlitwy, która polega na recytowaniu nauczonych formuł modlitewnych. To jest właśnie początek. Modlitwa na tym pierwszym etapie charakteryzuje się tym, że ma formę monologu – ja mówię w obecności Boga korzystając ze sprawdzonych formuł i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony Boga. Na tym etapie słowa, które wypowiadam nie pochodzą ode mnie, (tzn. ich treść nie jest owocem mojej własnej inwencji), ale najczęściej są poparte autorytetem Biblii i/lub nauczaniem Kościoła, czyli albo są bezpośrednimi cytatami z Pisma Świętego (np. Ojcze nasz), lub formułami modlitewnymi potwierdzonymi autorytetem Kościoła (np. Aniele Boży lub Pod Twoją obronę).

Jednym z najważniejszych celów, jakie można określić na tym pierwszym etapie modlitwy, jest nauka wierności Bogu w modlitwie. Najczęściej przybiera to formę Pacierza, czyli porannej i/lub wieczornej modlitwy, w czasie której osoba, najczęściej klęcząc, wypowiada określony zestaw modlitw, często dokładnie taki sam każdego dnia. Rodzic uczy dziecko, że przed zaśnięciem wspólnie się modlimy i że powinniśmy codziennie znaleźć ten czas dla Boga, nawet jeśli jesteśmy zmęczeni, zabiegani, czy chorzy. Ma to wytworzyć swoisty rytuał codziennej modlitwy, nawyk bycia z Bogiem choćby kilka minut dziennie. Moja starsza, pięcioletnia córka, gdybym przed zaśnięciem nie przypomniał jej o modlitwie, sama zwróci mi uwagę, że o czymś chyba zapomniałem. Nie raz jej się nie chce modlić, jest zmęczona, ale uczymy się tego, że choćby miało to być uklęknięcie do jednego Ojcze nasz, albo nawet Chwała Ojcu odmówione na leżąco, to że jedną z tych rzeczy, które my możemy ofiarować Bogu jest właśnie owa wierność, bycie przy Nim nawet na pół minuty tej krótkiej modlitwy mimo całego naszego zmęczenia i zniechęcenia. Znam dorosłych, którzy idą za Bogiem wiele lat i mimo że w ciągu dnia są nieraz na Mszy Świętej, modlitwie uwielbienia, spotkaniu wspólnoty, poświęcają czas na czytanie Biblii czy nawet Brewiarz, to i tak, choć ich dzień był wypełniony modlitwą czują, że nie potrafią zasnąć nie odmówiwszy wcześniej Pacierza. I takiej właśnie wierności Bogu powinniśmy się nauczyć na tym etapie życia modlitewnego.

Piękno gotowych modlitw

Można jednak zadać pytanie: dlaczego miałbym chcieć modlić się za pomocą gotowych modlitw jako osoba dorosła? Można przecież powiedzieć, że o ile małe dziecko może nie potrafić mówić o swoim życiu do Boga własnymi słowami, o tyle dla osoby dorosłej może się to wydawać o wiele bardziej właściwe. Jednak, jak zaznacza Mark Thibodeaux SJ, modlitwy te mają kilka cech, które sprawiają, że są one ważne i przydatne również dla dorosłych:

  1. po pierwsze są po prostu wspaniałe, a nieraz nawet doskonałe –  odmawiając te modlitwy mam pewność, że modlę się dobrze, bo potwierdza je autorytet Biblii i/lub Kościoła. Kiedy sam mówię do Boga, mogę prosić o rzeczy, które na pewno nie będą zgodne z wolą Bożą. W przypadku tych modlitw tego ryzyka nie ma, wiem że korzystając z nich, zawsze modlę się dobrze. Czasami dopiero po latach uświadamiamy sobie piękno tych formuł, które powtarzane nieraz niemal bezmyślnie, stają się dla nas nieco „wypłowiałe”, „jałowe”, nie zastanawiamy się nad ich treścią. Pewnego dnia jednak przystajemy w naszej modlitwie na moment i odkrywamy, że w tej prostej modlitwie, której być może nauczyliśmy się jeszcze jako dziecko, jest niesamowita mądrość, głębia i piękno. Sam miałem tak z niejedną modlitwą, jak choćby z tzw. aktami wiary, nadziei, miłości i żalu, których uczą się przecież dzieci pierwszokomunijne. Dopiero niedawno odkryłem jak głęboką treść niosą, ujmując ją zarazem w piękną i przystępną, rymowaną formę.
  2. łączą nas z Kościołem tryumfującym i pokutującym – kiedy odmawiam modlitwę Pod Twoją obronę, jednocześnie łączę się ze wszystkimi osobami, które odeszły już z tego świata do wieczności, a które odmawiały tą modlitwę przez ostatnie 1700 lat chrześcijaństwa. Mogę wyobrazić sobie jak robili to chrześcijanie pierwszych wieków, jak modlono się tą modlitwą w czasach królów w średniowieczu i jak robili to choćby żołnierze w czasie II Wojny Światowej, zawierzając swoje życie Matce Bożej. W ten piękny sposób, gotowe formuły modlitewne, łączą mnie z tymi, którzy przeszli do wieczności.
  3. łączą nas z Kościołem powszechnym dzisiaj – gotowe modlitwy łączą mnie z innymi wyznawcami Boga w ramach Kościoła. Kiedy odmawiam Credo – Wierzę w Boga w czasie niedzielnej Mszy Świętej, wiem że odmawiają tą modlitwę wszystkie osoby zgromadzone teraz na tej Eucharystii, ale wiem też, że to samo zrobią dzisiaj ludzie w Japonii, w Brazylii, Nowej Zelandii czy we Francji. Modlitwa Ojcze nasz łączy mnie ze wszystkimi wyznawcami Jezusa, niezależnie od różnych podziałów Kościoła: wiem że tą samą modlitwą modlą się osoby z Kościoła Prawosławnego, Greko-katolickiego, czy z Kościołów protestanckich. Podobnie z modlitwą fragmentami Biblii, gdzie modląc się na przykład Psalmami, łączę się jednocześnie z Żydami, którzy jak to określił kiedyś Jan Paweł II, są naszymi starszymi braćmi w wierze.
  4. łączą nas z nami samymi – większości gotowych modlitw uczymy się jeszcze w dzieciństwie i później towarzyszą nam one przez całe życie. Można zatem powiedzieć, że łączą one naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Jako dorosły człowiek wiem, że wykonano nade mną znak krzyża gdy byłem chrzczony po moim narodzeniu, sam zacząłem wykonywać znak krzyża pewnie od trzeciego roku życia, że towarzyszy mi on codziennie przez ostatnie kilkadziesiąt lat i że być może wykonam go umierając. Podobnie rzecz ma się z Mszą Świętą. Młodzi ludzie nieraz narzekają, że jest zawsze taka sama. Tymczasem często jest tak, że im człowiek jest starszy, tym bardziej docenia to, że Msza ma ustaloną strukturę, że podczas gdy w naszym życiu tyle jest zawirowań, zmian, Msza jest ostoją stabilności, wiemy co się wydarzy po kolei, była taka sama gdy szliśmy do pierwszej komunii, gdy braliśmy ślub, wiemy jak będzie wyglądać, kiedy umrzemy  i nasi bliscy będą się z nami w czasie Mszy Świętej chcieli pożegnać. W ten sposób gotowe modlitwy stają się spoiwem całego naszego życia.

W razie problemów zbij szybkę

Gotowe formuły modlitewne, choć nieraz bywają przez niektórych wręcz lekceważone, mają wiele zalet. Nierzadko, poprzez wiele lat powtarzania ich przez nas w różnych sytuacjach, są one niemal wdrukowane w nasze jestestwo, zaczynają stanowić integralną część tego, kim jesteśmy, dzięki czemu korzystanie z nich przychodzi nam z wielką łatwością do tego stopnia, że możemy to robić niemal automatycznie.  Zatwierdzone modlitwy przychodzą nam czasem z pomocą właśnie wtedy, kiedy w naszym życiu z różnych powodów nie możemy sobie pozwolić na inne rodzaje modlitwy. Są one znakomitym rozwiązaniem na przykład:

  • kiedy po prostu nie mamy pomysłu na modlitwę – czasami czujemy coś, ale nie potrafimy tego w danej chwili wyrazić: mogę na przykład mieć jakieś obawy o swoje zdrowie czy życie i wtedy odmówić modlitwę Pod Twoją obronę, zawierzając siebie Matce Bożej. Innym razem mogę czuć, że nie chcę dzisiaj z jakiegoś powodu czytać Biblii, modlić się swoimi słowami, nie jestem w nastroju do trwania przed Bogiem w ciszy, i wtedy po prostu uklęknę do Pacierza, wiedząc że w ten sposób dochowam wierności Bogu na modlitwie.
  • kiedy jesteśmy rozproszeni – nasze życie pędzi coraz szybciej. Mnóstwo bodźców walczy o nieustannie o naszą uwagę i coraz ciężej jest nam się od tego wszystkiego oderwać, wyciszyć i skupić na modlitwie. W takich sytuacjach pomocą mogą być właśnie gotowe modlitwy. Wiele osób odmawia różaniec jadąc do pracy autobusem czy samochodem. Ze względu na ilość bodźców dookoła nie byliby w stanie modlić się na przykład mówiąc do Boga swoimi słowami, ale mogą w spokojnym rytmie, niejako automatycznie powtarzać modlitwy Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu. Benedyktyni od setek lat uczą swojej zasady ora et labora – módl się i pracuj, która zachęca do spokojnej, powtarzalnej modlitwy szczególnie w czasie wykonywania pracy fizycznej. Podobną funkcję przez dwa tysiąclecia chrześcijaństwa spełnia tzw. modlitwa Jezusowa („Jezu Chryste, Synu Boga Żywego, zmiłuj się nade mną grzesznikiem”), której nieustanne powtarzanie ma służyć właśnie między innymi do walki z rozproszeniami.
  • kiedy przeżywamy silne uczucia – bywa, że spotyka nas coś, co wyzwala ładunek ogromnych uczuć. Może to być gniew, strach, smutek, zazdrość, ale też radość, szczęście, pokój. W takich sytuacjach możemy nie potrafić opisać tego, co przeżywamy i wówczas z pomocą przychodzą nam fragmenty biblijne, na przykład Psalmy. Gdy przeżywam wielki smutek i sięgnę po niektóre Psalmy, mogę uświadomić sobie, że sam nie potrafiłbym tak dobrze oddać tego, co czuję i ofiarować to zarazem Bogu. Kiedy zmagamy się z silnymi emocjami przydają się również gotowe modlitwy – mogę odczuwać wielki strach o swoje życie i odmówić jedną lub dwie modlitwy, w których ofiaruję siebie Bogu i Jego opiece.
  • kiedy jesteśmy zmęczeni – możemy po prostu nie mieć siły na elokwentną, długą i głęboką modlitwę. Jesteśmy tylko ludźmi. Nasze ciało może powiedzieć „stop” i choć może chcielibyśmy wieczorem spędzić pół godziny na rozważaniu Biblii, albo opowiedzieć Bogu o naszym dniu, możemy zwyczajnie nie mieć siły. Wówczas również ratunkiem będą gotowe modlitwy. Mogę odmówić Ojcze nasz, wiedząc że to modlitwa, której nauczył nas sam Jezus, powierzyć się opiece Maryi mówiąc Zdrowaś Maryjo i wiem, że choć nie mam teraz siły na dłuższy kontakt z Bogiem, to jednak byłem mu wierny i mimo wycieńczenia, oddałem mu w ten sposób chwałę.

 Nie wszystko złote, co się z wierzchu świeci

Gotowe modlitwy mają, jak widzimy po powyższych przykładach, wiele zalet. Są obecne chyba we wszystkich religiach świata. Wiemy, że Jezus, będąc przecież Żydem, na pewno odmawiał pewne obowiązkowe formuły modlitewne, przepisane Prawem Mojżeszowym. Jednakże korzystanie z owych formuł wiąże się również z pewnym istotnym zagrożeniem, o którym znakomicie w swojej Twierdzy wewnętrznej tak pisała św. Teresa od Jezusa:

Kto bowiem modli się bez zastanowienia nad tym, do kogo mówi, o co prosi i kto jest ten, który prosi, a kto Ten, którego prosi, tego modlitwy, jakkolwiek długo i pilnie ruszał wargami, ja nie nazwę modlitwą. Może wprawdzie się zdarzyć, że w pewnych wypadkach niestarania się o uwagę, ona przyjdzie, a to skutkiem starań poprzednio czynionych. Lecz kto by nałogowo zwykł rozmawiać z Boskim Majestatem tak, jakby mówił do swego sługi, nie zważając czy wyraża się dobrze, czy źle, i mówi co mu przyjdzie na usta albo co od ciągłego powtarzania już umie na pamięć, tego modlitwy, powtarzam, nie uznaję za modlitwę. (Twierdza wewnętrzna. Mieszkanie pierwsze – rozdział 1.)

To właśnie jest największe zagrożenie związane z odmawianiem gotowych modlitw – brak myślenia. Mogę nie myśleć ani co mówię do Boga, ani do Kogo tak naprawdę mówię. Pojawia się ryzyko, że moja modlitwa stanie się „odbębnianiem” obowiązku, ale bez choćby cienia zaangażowania na poziomie serca; że stanie się rzucaniem Bogu ochłapów albo zasłoną dymną, przez którą mogę zawsze powiedzieć: „Panie Boże, przecież się modliłem”, choć tak naprawdę z modlitwą i relacją nie miało to nic wspólnego.  W kontekście relacji właśnie, przypomina to nieco kurtuazję krajów anglosaskich, w których na pytanie „How are you?” (Jak się masz?), zawsze należy odpowiedzieć „Thank you, I’m fine” (Dziękuję, w porządku), nawet gdybym właśnie dowiedział się, że mam nowotwór, obrabowano mi dom i straciłbym pracę. Jest to automatyczne pytanie, które należy zadać i automatyczna odpowiedź, której należy użyć, choćby pierwszej strony wcale nie obchodziło co dzieje się w życiu rozmówcy, a życie drugiej waliło się jak domek z kart. Taka forma dialogu, oparta na powierzchowności, fałszu, chęci zbycia drugiego, potrzebie wyłącznie wypełnienia obowiązku, nie może prowadzić do głębokiej i szczęśliwej relacji. Podobnie może być z naszą modlitwą opartą wyłącznie o formuły modlitewne.

Cienka granica

Gdy rozmawiam z uczniami w szkole, a nierzadko również z dorosłymi, często okazuje się, że nie są zadowoleni ze swojego życia modlitewnego, które oparte jest wyłącznie na odmawianiu Pacierza. Sam Pacierz jest czymś wspaniałym, bo jak już powiedziałem, uczy wierności Bogu, jednak gdy jest przeżywany wyłącznie w kontekście smutnego obowiązku, może stać się codzienną torturą, z której z biegiem czasu, nie widząc w niej żadnego sensu, ludzie zrezygnują. Rozwiązaniem tego problemu jest wejście w drugi etap życia modlitewnego i swoiste „uswojenie” naszej modlitwy, które się w nim dokonuje. Wówczas biorąc gotowe modlitwy z pierwszego etapu i dokładając formę modlitwy etapu drugiego, ludzie wchodzą w nową głębię relacji z Bogiem i zaczynają się modlić dłużej, chętniej i z większym zaangażowaniem. O tym opowiem w kolejnym artykule i filmie z tej serii.

Zapisz się do newslettera

OTRZYMUJ TEKSTY I INFORMACJE PROSTO NA SWÓJ E-MAIL, BEZ KONIECZNOŚCI WCHODZENIA NA STRONĘ

Klikając przycisk „Zapisz się” potwierdzasz, że zapoznałeś się i akceptujesz Politykę prywatności i przetwarzania danych osobowych strony Egerthe.pl. Możesz w każdej chwili wypisać się z Newslettera korzystając z linku w otrzymywanych wiadomościach.